Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dobry instruktor z malucha szybko zrobi zucha

Beata Marcińczyk
Lekcja indywidualna kosztuje  od 50 złotych za godzinę.
Lekcja indywidualna kosztuje od 50 złotych za godzinę. fot. Beata Marcińczyk.
Dzieciom nauka wszelkich sportów przychodzi łatwiej niż dorosłym. To jasne. Nie tylko dlatego, że są one bardziej gibkie, szybkie, ale także dlatego, że... nie mają (na szczęście) wyobraźni dorosłego. Dlatego jadąc w dół na nartach ani przez chwilę nie myślą, że mogą upaść i połamać sobie kości!

Dorosły, nawet na krótkiej trasie, zdąży przemyśleć co najmniej kilka scenariuszy upadku i poważnie zastanowi się nad tym, czy gdyby się połamał nie straci zbyt wiele na zwolnieniu lekarskim. A dzieci jadą, bo lubią! Nieczego się nie boją, bo obok jest mama, tata lub instruktor.

Na stokach zobaczyć już można trzyletnie maluchy. Pięcio- i sześciolatki bywają mistrzami nartostrad. Tyle że to raczej "dzieci gór", a nie mieszczuchy. Mieszczuch, a właściwie mieszczuszek, musi najpierw rozpoznać teren. Trzeba mu pokazać, że zabawy ze śniegiem i w śniegu to naprawdę super-zabawa. Potem należy ubrać mu narciarskie buty, by się z nimi "zapoznał", oswoił i poczuł bezpiecznie. Dopiero kolejnym krokiem będzie ubranie nart. Warunkiem dobrego radzenia sobie na stoku jest oczywiście żmudny trening, który dla naszych milusińskich ma być przede wszystkim dobrą zabawą.

Wiadomo, że rodzice, jadąc z dzieckiem na ferie, chcą odpocząć. Niech więc sobie odpoczywają, a dziecko powierzą doświadczonemu instruktorowi. Znacie swoje dzieci, więc wiecie, czy nie lubią panów starszych i brodatych, czy wolą kontakt z panią. Wybierzcie taką osobę, którą upatrzył sobie wasz maluch. A po oddaniu dziecka na lekcje - najlepiej zniknijcie z jego pola widzenia. Pierwszą rzeczą, której musi nauczyć się dziecko, to utrzymanie równowagi, gdy nogi jadą do przodu, a pupie chce się wylądować na śniegu. Instruktorzy każą dzieciom na przykład raz po raz schylać się i udawać podnoszenie czegoś ze śniegu. - Pomyśl, że to łąka, że jest lato i pozbieraj kwiaty dla mamy - tak prosi ucznia instruktor ze Szklarskiej Poręby. Nie można dzieci pchać przed sobą, bo będą czuły oparcie w waszych nogach.

Po kilku lekcjach sami ocenicie albo wysłuchacie opinii instruktora - czy to już czas na narty? Może się okazać, że dziecko jeszcze nie złapało bakcyla, nie słucha, nie umie wykonywać poleceń albo boi się. Wtedy najlepiej trening odłożyć na następny rok. Ferie w górach nawet bez nart mogą być ciekawe.
- Najwięcej dzieci, które zaczynają naukę jazdy na nartach, to sześcio- i siedmiolatki, ale są też oczywiście starsze. Z takimi można już po kilku lekcjach iść na stok. Maluchy z racji wieku, muszą zjeżdżać na "oślich łączkach" pod opieką rodziców. Warto,by miały w kieszonce numer komórkowy do rodzica, bo mają to do siebie, że się gubią - mówi Ireneusz Socha.

Zaznacza też, że osoby, które przyjeżdżają tylko na weekend albo kilka dni chcą szybko nauczyć się jazdy na nartach czy desce. - Dwie godziny dziennie dla dziecka, jedna przed południem, a druga po południu, to dobre rozwiązanie. Dorosłym też nie polecam intensywnych i długich treningów, bo nazajutrz mogą mieć zakwasy i problemy z chodzeniem. Trzeba, jak we wszystkim, zachować umiar - zaleca, a wie co mówi, bo jest instruktorem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na ustron.naszemiasto.pl Nasze Miasto