Dziś Okiem sceptyka o prawie do prywatności.

Czasem lepiej być zwykłym człowiekiem. Znana piosenkarka z Zaolzia miała niegroźny wypadek samochodowy koło Trzyńca. Jak piszą, nie była przy tym całkiem trzeźwa. Nie trzeba więcej, by się dostać na "poczesne" miejsce w mediach obu krajów. Znużeni upałami internauci poczuli przypływ energii i wyrazili swoje zdanie, na temat i nie na temat. W całym tym zamieszaniu dziwi mnie coś, co pewnie dziwić nie powinno: o co ten szum? I kto puścił sprawę do mediów? Nastolatka zrobiła rzecz nieroztropną i będzie miała kłopoty. Takie rzeczy zdarzają się wielu innym, ale nie trafiają na pierwsze strony i nie podaje się wówczas personaliów delikwenta. Czy osoby znane są świętymi krowami? Niektórym chyba się tak wydaje, niektórzy z niektórych mogą nawet mieć rację - niestety. Tutaj przeginamy w drugą stronę. Gdyby taką przygodę miał np. policjant z drogówki - rozumiem. Osoba prywatna ma prawo do swej prywatności, również wtedy, gdy popełni pospolite przewinienie. Pamiętam wyrazy świętego oburzenia, gdy ta sama piosenkarka w dość emocjonalny sposób skrytykowała jakość polskich dróg. Może i sama się o to prosiła, publicznie wyrażając dość subiektywny pogląd. Wszyscy to wzięli śmiertelnie poważnie, dlaczego?
Dziewczyna wyraziła swoje zdanie językiem typowym dla nastolatek. Nie była to wypowiedź ministra,inżyniera drogownictwa, działacza euroregionu. Zupełnie niepotrzebnie też dodano jej kontekst patriotyczny. Dajmy już spokój. Młody człowiek ma prawo do odrobiny niefrasobliwości. Granice tego prawa są takie same dla wszystkich. I takie same powinny być sankcje za ich przekroczenie.