Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Narciarze nie chcą jeździć w polskich górach. Wybierają szusowanie za granicą

Teresa Semik
Bezpieczne alpejskie stoki przyciągają z roku na rok coraz więcej miłośników sportów zimowych z Polski.
Bezpieczne alpejskie stoki przyciągają z roku na rok coraz więcej miłośników sportów zimowych z Polski. fot. 123rf.
Narciarze mają dość kolejek i bylejakości w Szczyrku, wybierają Alpy, Dolomity czy Pireneje. Co nam się tam podoba - opisała Teresa Semik.

1. Ile kosztuje narciarza kilometr trasy?
Szacuje się, że ponad 2 miliony Polaków regularnie jeździ na nartach. Od dawna mają dość zapchanego Szczyrku. Kurort bez planów i ambicji samych mieszkańców wieje nudą. I wcale nie jest tani.

SZCZYRK, sześciodniowy karnet w Szczyrku w szczycie sezonu, w ośrodku Czyrna-Solisko kosztuje 320 zł. Narciarze mają do wyboru 22 km tras. A to oznacza, że jeden kilometr kosztuje nas 14,5 zł.

KORBIELÓW, ośrodek "Pilsko", gdzie jest 20 km tras zjazdowych, karnet kosztuje także 320 zł. Jeden kilometr - 16 zł.

MOLLTALER, lodowiec w austriackiej Karyntii, długość tras 53 km, karnet - 194 euro. Jeden kilometr - 14,6 zł.

Valchiavenna we włoskich Alpach, miejscowość Madesimo, 60 km tras, karnet 6-dniowy - 162 euro. Jeden kilometr - 10,8 zł.

Val Di Fiemme, Dolomity, 100 km tras, karnet - 196 euro. Jeden kilometr - 7,8 zł.

Grandvalira, największy ośrodek narciarski w Pirenejach - 193 km tras, karnet - 221 euro. Jeden kilometr - 4,5 zł.

St. Moritz - Corviglia, Szwajcaria, 350 km tras, karnet - 355 CHF. Jeden kilometr - 3 zł.

To dość karkołomny przelicznik, ale obrazuje, co narciarz dostaje w zamian za wydane pieniądze. Życie za granicą jest droższe. Kogo jednak stać na nie, jedzie w Alpy, gdzie jazda na nartach jest prawdziwą przyjemnością, a kolejny gość mile widziany.

2. Sprawne wyciągi
Na trasach w Szczyrku dominują prymitywne orczyki. W dodatku wiecznie mokre, oklejone śniegiem. Nie rozumiem, dlaczego wszędzie mogą być suche, a tylko nasi inżynierowie nie potrafią tak zaprojektować maszyny wyciągowej, żeby orczyk przy górnej stacji nie uderzał w bryzę śniegu.

Orczyki powoli odchodzą do lamusa, słyszę w austriackiej Karyntii, bo narciarz musi odpocząć podczas jazdy w górę, a nie obciążać nogi. Więcej jest kolejek gondolowych, cztero-, sześcio-, a nawet ośmioosobowych kanap, dla komfortu zakrywanych przezroczystą pleksą, by osłonić od wiatru i opadów śniegu. Poza tym system mat poruszających się z narciarzem wsiadającym i wysiadającym z wyciągu sprawia, że jazda kolejką obywa się bez stresu.

Orczyki, albo nie daj Boże talerzyki, dominujące w polskich górach, są zmorą dla snowbo-ardzistów. Każdy, kto jechał choć raz na "parapecie" kurczowo trzymając się orczyka, zapłaci więcej za karnet w alpejskim ośrodku, byleby nie musieć przeżywać tej męczarni.

Lokalne władze angażują się w rozwój bazy. Czy muszą walczyć z ekologami, by postawić kolejny wyciąg? Nie, bo nikt nie podcina gałęzi, na której siedzi. We włoskim Campodolcino (Valchiavenna) podziemna kolejka "Sky-Ekspress" jest wydrążona w skale i w pięć minut wywozi narciarzy do stacji Motta na wysokość 1720 m n.p.m.

3. Z góry na górę

Kilka lat temu władze turystyczne Andory połączyły 193 km tras tak, żeby po czterech godzinach jazdy dostać się na nartach czy desce snowboardowej do Francji. Wypić tam kawę i wrócić na stok w to samo miejsce. Wystarczy wykupić jeden karnet jednodniowy. U nas od lat toczą się jałowe dyskusje, żeby połączyć nartostradami Szczyrk z Brenną. Nikomu tak naprawdę na tym nie zależy. Grandvalira w Andorze to 110 tras, w tym: 18 zielonych, 38 niebieskich, 32 czerwone i 22 czarne, a także park dla snowboardzistów oraz Mickey Snow Club dla dzieci. Nowoczesny system 67 wyciągów umożliwia przemieszczanie się po całym ośrodku bez konieczności zdejmowania nart. Najdłuższa gondola z Encamp ma aż 6 km i wywozi turystów na 2502 m n.p.m.

4. Nie tylko dla snoba
W szwajcarskim St. Moritz snob dostaje się na wierzchołek góry helikopterem i zjeżdża w dół w obstawie ochroniarzy. Zwykły śmiertelnik wciąga się w to samo miejsce wygodną kolejką czy kanapą i sunie przed siebie tymi samymi szlakami. Stoki są prawie tak równe jak stół, ale ostro spadają w dół. Przeważają trasy czerwone i czarne. Najstarszy i najbardziej rozpoznawalny ośrodek narciarski na świecie leży w słonecznej dolinie otoczonej strzelistymi górami. Publiczny transport kursuje w St. Moritz jak szwajcarski zegarek. Zimą też. W cenie skipassu wliczony jest koszt przejazdu komunikacją miejską. Widok pasażera podróżującego w butach narciarskich nikogo nie gorszy. Taki narciarz nie korkuje uliczek korzystając z własnego auta.

5. Darmowy parking
Jeśli już narciarz ma samochód i nim podjeżdża pod wyciąg, w Polsce musi się przygotować na haracz ściągany za parkowanie auta. Kilka, a nawet kilkanaście złotych to norma. W ośrodku Gerlitzen w austriackiej Karyntii nie dość, że auto zostawimy bezpłatnie na parkingu, to jeszcze gratisowy skibus dowiezie nas po same drzwi kolejki gondolowej. Autobus kursuje co 1 lub 5 minut tam i z powrotem.

6. Bezpieczeństwo
Austriacy z Villach wręcz obsesyjnie boją się, by nieszczęśliwy wypadek na stoku nie zepsuł im opinii. Dlatego pilnują, by trasy były perfekcyjne. Narciarz niezadowolony już więcej nie przyjedzie. W Szczyrku trasy wzdłuż orczyków i przy dolnych stacjach bywają tak oblodzone, że jazda przypomina walkę o życie. Czasem wystarczyłoby wziąć łopatę i podrzucić trochę świeżego śniegu. Nikomu się jednak nie chce. Niektóre trasy rejonu Grau Roig (Grandvalira) w Andorze są czasem szerokie na 200-300 metrów. Co zdziwi Szwajcara? Dlaczego Polak jeździ bez kasku. To w ogóle dla nich nie pojęte, że można tak ryzykować własnym zdrowiem.

7. Dobre jedzenie
Andora to ciągle najlepsza strefa wolnocłowa w Europie. Najatrakcyjniejszą cenę mają alkohole i lokalne produkty. W kurortach Grandvaliry, prócz nowoczesnej bazy noclegowej, jest 80 restauracji, 50 barów i 40 dyskotek, a także kompleks basenów termalnych, w których dobrze rozgrzać zmęczone mięśnie. Andorczycy niemal w całości podporządkowali życie turystom, bo to właśnie turystyka napędza ich gospodarkę. Co roku ten miniaturowy kraj odwiedza 11 mln gości. Sezon zimowy trwa od końca listopada do początku maja.

Cały region trydencki we włoskich Dolomitach liczy 450 tys. mieszkańców, a dla gości przygotowano 436 tysięcy łóżek. Odwiedza ich w sezonie nawet 1,5 miliona narciarzy.

8. Gdzie się zabawić?
Kulturowo Andora bliższa jest Hiszpanii. Późnowieczorne biesiadowanie przy suto zastawionym stole, z soczystym mięsiwem i puszystymi deserami, jest tu normą. W narciarskich kurortach zapanowała moda na budowanie śniegowych domów. Konkurują estetyką wykonania i lodowymi rzeźbami. Andorczycy proponują nawet nocleg w tych ekstremalnych warunkach, w salach zbiorowych i kameralnych. Szwajcarzy zamieniają igloo na bary z ciepłym winem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ustron.naszemiasto.pl Nasze Miasto