Na początku maja strażacy OSP w Wiśle Malince wycofali swój samochód z tzw. podziału bojowego. Powodem był katastrofalny stan techniczny auta. W rezultacie jednostka została unieruchomiona, a do pożaru wiślańscy strażacy mogą dziś biec piechotą.
OSP w Wiśle Malince liczy 44 druhów i jest jedną z czterech ochotniczych jednostek strażackich w mieście. W ubiegłym roku strażacy z Malinki wyjeżdżali do akcji kilkanaście razy.
- Z kolei zimą, gdy nastały siarczyste mrozy, odnotowaliśmy aż cztery wyjazdy w ciągu tygodnia - wspomina Andrzej Szturc, prezes OSP.
Były to jednak jedne z ostatnich akcji, w jakich strażacy z Malinki wzięli udział. Na początku maja jednostka wycofała bowiem swój samochód z podziału bojowego.
- Mamy stara 244, ale to rocznik 1980 i auto jest mocno skorodowane. Ze względu na bezpieczeństwo naszych strażaków, ale też innych uczestników ruchu drogowego, musieliśmy wykreślić je z ewidencji - tłumaczy prezes.
Star stoi teraz w garażu i czeka na kasację. Wiślańska jednostka została z kolei wyłączona z akcji bojowych. - Będzie tak, dopóki nie dostaniemy nowego auta. Na Zachodzie szukamy używanego samochodu, bo na nowy gminy nie stać. Z drugiej strony nie chcemy jednak kolejnego wiekowego auta, z którym po trzech czy czterech latach ponownie zaczną się kłopoty - mówi Szturc.
- Szukamy używanego samochodu na miarę możliwości finansowych gminy i sądzę, że zdobędziemy takie auto jeszcze w tym roku - zapewnia burmistrz Wisły Jan Poloczek.
W ubiegłym roku Wisła sprawiła nowiutki samochód jednostce w Centrum i burmistrz przekonuje, że miasta nie stać na kupno kolejnego nowego auta. - O nowym samochodzie będziemy myśleli, ale dla jednostki OSP w Jaworniku, która należy do Krajowego Systemu Ratowniczego. Na nowy wóz dla Malinki po prostu nas nie stać. Szukamy więc używanego samochodu z napędem na cztery koła, który sprawdzi się w terenie górskim. Podobny ma już jednostka w Czarnem i strażacy chwalą go sobie - mówi Poloczek.
Problemy strażaków z Wisły Malinki nie są jednak w naszym regionie czymś wyjątkowym. Inne ochotnicze jednostki jeżdżą bowiem na co dzień równie wiekowymi samochodami.
- Nasz star 244 pochodzi z 1976 roku, jest więc jeszcze starszy niż ten wiślański. To bodaj najstarszy samochód strażacki w powiecie. Dzisiaj auto zwyczajnie się sypie. Własnym sumptem "lepimy" je, ale już dawno powinno zostać wycofane z użytkowania - mówi Krzysztof Kucharski, prezes OSP w Kiczycach. Strażak przyznaje, że 36-letnim starem "strach" jeździć. - Ale co mamy robić - pyta. Jeżeli wycofamy auto, co wtedy? Musielibyśmy zrezygnować z podziału bojowego, a dla jednostki to koniec - mówi i dodaje, że kiczycka OSP od dawna zabiega o kupno nowego auta. - Od lat wałkujemy ten temat. Niestety bezskutecznie. Był moment, że mogliśmy kupić nowy wóz, bo były dopłaty. Potrzebowaliśmy jednak gwarancję gminy. Miasto się na nią nie zdecydowało i w efekcie nadal jeździmy starym autem - mówi Kucharski.
Skąd brać pieniądze na nowe samochody dla strażaków?
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?