Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rybacy już po odłowach. Wyniki przeciętne!

WIK
W gospodarstwach rybackich naszego regionu zakończył się właśnie najbardziej pracowity okres w roku - odłowy karpi. - Niestety, rewelacyjnych wyników nie osiągnęliśmy. Ten rok jest przeciętny i to z różnych względów - mówi Roman Kamiński, dyrektor Przedsiębiorstwa Produkcji i Hodowli Ryb Słodkowodnych w Pogórzu.

Zdaniem rybaków za nienajlepsze tegoroczne odłowy odpowiada ubiegłoroczna powódź. - W hodowli ryb musi być zachowana ciągłość, tymczasem w zeszłym roku przez moje stawy przetoczyły się dwie fale powodziowe, czyniąc w obsadzie karpiowej sporo szkód - mówi Ryszard Maciejewski, który gospodaruje na 260 hektarach stawów w Dębowcu i Simoradzu.
Szef gospodarstwa Rybackiego w Dębowcu przekonuje przy tym, że choć w tym roku powódź oszczędziła podcieszyńskie stawy, lato wcale nie było udane. - Tegoroczne przyrosty wagi ryb okazały się dużo mniejsze, niż pierwotnie sądziliśmy. W dużym stopniu zaważył na tym paskudny, zimny i deszczowy lipiec. Deszcz, który wówczas padał, powinien spaść teraz. Niestety ten, kto reguluje pogodę, poszedł chyba spać - żartuje Maciejewski.
Cieszyńskim rybakom do śmiechu jednak nie jest. Jesienna susza powoduje bowiem, że gospodarstwom karpiowym zaczyna brakować wody. - Osobiście nie pamiętam tak suchej jesieni. Wody ubywa dosłownie z dnia na dzień, dlatego naprawdę jesteśmy pełni obaw o kondycję zmagazynowanych przed świętami ryb - mówi Kamiński i tłumaczy, że karpie przeznaczone do sprzedaży znajdują się obecnie w specjalnych zbiornikach, z których w połowie grudnia trafią do hurtowni, sklepów i na stragany. By jednak ryby przetrwały do Bożego Narodzenia w dobrej kondycji, muszą mieć zapewniony dopływ świeżej, dobrze natlenionej wody. - Jeżeli w najbliższym czasie nie spadnie deszcz, będzie o to bardzo trudno. A wtedy czekać nas będą dodatkowe koszty, związane z koniecznością pompowania świeżej wody do stawów. W przeciwnym wypadku karpie zwyczajnie się poduszą - tłumaczy Kamiński.
Mimo kłopotów cieszyńscy rybacy przekonują, że przed Bożym Narodzeniem ceny karpi nie będą się znacząco różnić od ubiegłorocznych. Wszystko dlatego, że od kilku lat sprzedaż wigilijnej ryby maleje, a wpływ na to mają przede wszystkim wybory konsumentów. Coraz częściej bowiem rezygnujemy z tradycji i na naszych stołach zamiast karpi pojawiają się pstrągi, amury, tołpygi, a nawet mintaje czy pangi. - Nie można więc windować cen, ponieważ ludzie zwyczajnie odwrócą się od karpia, a wtedy hodowcy będą mieli duży kłopot ze zbytem swej produkcji - tłumaczy Maciejewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ustron.naszemiasto.pl Nasze Miasto