Skoczów: Pod Kaplicówką znów straszy fotoradar

- Nie spodziewałem się tylu zdjęć. Sądziłem, że znaki ostrzegające kierowców o kontroli radarowej pomogą. Okazuje się jednak, że niewielu zwraca na nie uwagę. A prędkość przekraczali wszyscy, między innymi autobusy komunikacji publicznej, busy, ciężarówki o ładowności do 15 ton. Rekordzista mknął sportowym mitsubishi z prędkością 110 kilometrów na godzinę - mówi "Dziennikowi Zachodniemu" Artur Tyrna, komendant Straży Miejskiej w Skoczowie.
Komendant Tyrna informuje, że fotoradar straży miejskiej będzie pracował przynajmniej raz w tygodniu na jednej z czterech skoczowskich ulic: Kiczyckiej, Stalmacha, Cieszyńskiej albo Bielskiej.

- Wybraliśmy odcinki dróg, gdzie są przejścia dla pieszych, przystanki autobusowe, albo panuje wzmożony ruch pieszy lub rowerowy - tłumaczy Tyrna, dodając, że o obecności fotoradaru ostrzega kierowców znak D-51 "automatyczna kontrola prędkości".

- Kierowcy powinni zwracać na te znaki uwagę, bo nie ustawialiśmy ich bez powodu - ostrzega komendant.
Mieszkańcy trytonowego grodu są podzieleni w ocenie postępowania straży miejskiej.

- Z tym fotoradarem to gruba przesada. Kierowcy będą płacić mandaty, ale sytuacji na drogach i tak to nie poprawi - uważa Jakub Kantor. Z kolei Apolonia Kołatek mówi: - Może jednak dzięki urządzeniu na drogach zrobi się spokojniej, a kierowcy zaczną jeździć wolniej, bo teraz czasami strach przechodzić na drugą stronę ulicy.

Strażnicy informują ponadto, że próg prędkości, przy którym fotoradar robi zdjęcia, został obniżony. Dawniej mandaty sypały się, gdy w terenie zabudowanym auta mknęły z szybkością co najmniej 70 kilometrów na godzinę. Teraz, by nie zostać uwiecznionym na fotografii, trzeba jechać z prędkością nie większą niż 60 kilometrów na godzinę.

W niedalekiej przyszłości fotoradar skoczowskiej Straży Miejskiej pojawi się również na dwupasmówce do Wisły w centrum Harbutowic. Zanim to nastąpi, strażnicy muszą uzyskać zgodę na zmiany oznakowania, uzgadniając je z Urzędem Marszałkowskim w Katowicach.