Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skoczowianin pokonał Główny Szlak Beskidzki!

WIK
Skoczowianin z sukcesem zmierzył się z Głównym Szlakiem Beskidzkim.

Tomasz Kędzior ze Skoczowa przeszedł w czerwcu Główny Szlak Beskidzki. Pokonanie 495 kilometrów z Wołosatego w Bieszczadach do naszego Ustronia zajęło mu zaledwie 19 dni. - Najtrudniejsze z nich były pierwsze trzy. Później organizm przyzwyczaił się do wysiłku i przestał boleć - żartuje skoczowainin.
Główny Szlak Beskidzki to najdłuższy szlak w polskich górach. Liczy około 500 km długości i przebiega przez Beskid Śląski i Żywiecki, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Niski oraz Bieszczady. Wytyczony został w okresie międzywojennym i od tego czasu znakowany jest kolorem czerwonym. By popularyzować tę trasę Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze ustanowiło nawet Odznakę Turystyczną Głównego Szlaku Beskidzkiego.
- Tomasz Kędzior jest pierwszym skoczowianinem i zarazem jedynym mieszkańcem ziemi cieszyńskiej, który zdobył jej najwyższą, diamentową wersję. A odznaka ta przyznawana jest osobom, które pokonały Główny Szlak Beskidzki w czasie krótszym niż 21 dni - mówi Krzysztof Greń, prezes skoczowskiego koła PTTK, który wraz z innymi członkami PTTK gratulował on skoczowianinowi sukcesu. Zebrani podkreślali jednak, że pan Tomasz jest doświadczonym turystą. Wcześniej wędrował w Andach, zdobył też afrykańskie Kilimandżaro. - W tym roku nie planowałem jednak zagranicznych wojaży. Postanowiłem natomiast zrealizować cel, który od dawna chodził mi po głowie - mówi Kędzior i dodaje, że początkowo - by zaoszczędzić cenny urlop - planował wyprawę na początku maja. - Z moich zamierzeń nic nie wyszło, ale to dobrze, bo schroniska były wówczas przepełnione - stwierdza.
Ostatecznie Kędzior rozpoczął wyprawę 2 czerwca. Pod Kaplicówką zameldował się 19 dni później - o dwa wcześniej niż planował. Maszerował codziennie od 8 do 10 godzin, pokonując 25-30 kilometrów. Turysta przekonuje, że Główny Szlak Beskidzki jest najlepiej oznaczony w Bieszczadach i naszym Beskidzie Śląskim. W innych pasmach górskich bywa natomiast z tym różnie. - Na przykład w Beskidzie Niskim szlak w pewnym momencie zniknął, a ponownie objawił się po dobrym kilometrze - wspomina Kędzior, który w trakcie wędrówki rzadko spotykał innych turystów. - Nikt się do mnie nie przyłączył, choć spotkałem dwie starsze panie, które przemierzały Główny Szlak Beskidzki w przeciwnym kierunku - śmieje się i dodaje, że mecz piłkarski Polska - Czechy obejrzał na Markowych Szcza-winach. -Telewizor trochę śnieżył, ale naszych dopingowało całe schronisko. Niestety niewiele to pomogło - wspomina.
Skoczowianin przyznaje, że kilka górskich podejść dało mu "w kość". Największy wpływ na tempo wędrówki miała jednak pogoda. - Przez 10 dni padał deszcz i trudno było wysuszyć buty. Nocą wkładałem do nich papierowe ręczniki. To trochę pomagało, ale na szlaku było także mnóstwo błota, a potoki, które normalnie można przeskoczyć, stawały się rwącymi rzekami - tłumaczy i dodaje, że najlepiej maszerowało mu się w pochmurne dni. - Pod koniec wędrówki nastały wielkie upały. Podejścia w skwarze na Baranią Górę, Stożek, Czantorię, czy Równicę mocno wyczerpywały i nie wiem, czy w takiej temperaturze zdołałbym pokonać tę trasę w 21 dni - stwierdza.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ustron.naszemiasto.pl Nasze Miasto