Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła: Mieszkańcy Wisły muszą oswoić się z korkami. Różne są sposoby na korki.

Witold Kożdoń
Witold Kożdoń
Wakacyjne weekendy Wisła bywa kompletnie zakorkowana. Przez miasto nie da się przejechać, nie ma też gdzie zaparkować auta. Jak w takie dni radzą sobie zwykli mieszkańcy Perły Beskidów? - Ważny jest spokój. Gdy stoisz w korku godzinę czy dwie, jesteś wkurzony, ale po czasie ci przechodzi - żartują wiślanie.

W letnie, słoneczne weekendy Wisła z reguły przeżywa turystyczne oblężenie. Korki tworzą się już w Ustroniu Polanie, a przejazd przez centrum miasta zajmuje nieraz godzinę. - Bywa, że to prawdziwy horror, ale latem korki w Wiśle były zawsze i większość mieszkańców się do nich przyzwyczaiła - stwierdza Zbigniew Pilch z Wisły i dodaje, że turystyczny kurort pod Baranią Górą bywa oblężony zaledwie przez kilka weekendów w roku.
- W Wiśle mimo wszystko żyje się bardzo dobrze, dlatego nikt z powodu tych kilku cięższych dni nie zamierza się stąd wyprowadzać. A jak sobie radzimy? Po prostu kombinujemy - śmieje się i tłumaczy, że miejscowi najczęściej korzystają z pomocy rodziny i znajomych. - Wiślanie wiedzą, w której bocznej uliczce można pozostawić auto. Ja mieszkam w centrum i w weekendy pod moim domem stoją samochody zarówno moich krewnych, jak i znajomych - tłumaczy.
Z kolei Małgorzata Wisełka w soboty i niedziele bez naprawdę pilnej potrzeby nie wyjeżdża samochodem z do-mu. - Kiedyś musiałam dojechać na czas na umówione miejsce. Wiedziałam, że nie przejadę przez centrum i wybrałam drogę przez Istebną i Zaolzie - wspomina i dodaje, że korki w Wiśle mogłyby być mniejsze, ale wielu turystów wypoczywających w Beskidach nie myśli. - Nagminnie pakują się do Wisły, zamiast kierować się na Bukowiec i Jabłonków. Droga po czeskiej stronie Stożka i Czantorii w weekendy z reguły jest pusta i bez problemu można nią dojechać na wysokość Jastrzębia Zdroju. To super rozwiązanie, tylko nikt z niego nie korzysta - przekonuje.
Wiceburmistrz Wisły Lidia Forias na co dzień także musi dojeżdżać do centrum miasta i dlatego radzi sobie podobnie jak inni mieszkańcy. - Niedawno omal się nie spóźniłam na koncert zespołu "Istebna", bo pokonanie trzech kilometrów z Nowej Osady do amfiteatru zajęło mi czterdzieści pięć minut. Ale mieszkam w Wiśle od urodzenia i takie problemy w weekendy były u nas zawsze. Dlatego ludzie albo odpowiednio wcześniej wyjeżdżają z domu, albo przesiadają się na rowery - przekonuje.
Zdaniem Forias najtrudniej przejechać przez centrum na odcinku od dworca kolejowego do ronda na Oazie. - W centrum kierowcy szukają parkingu, zwalniają, rozglądają się i to blokuje ruch, bo na przykład poniżej hotelu Gołębiewski ruch jest już płynny. Poza tym jazdę w centrum mocno spowolniło rondo na Oazie, ale w tym wypadku względy bezpieczeństwa były ważniejsze - mówi.
Wiceburmistrz tłumaczy też, że wiślanie znają objazdy zakorkowanego centrum. - Jadąc górami moi znajomi z Nowej Osady są w stanie dotrzeć na Polanę albo do Dobki w Ustroniu. Wiślanie potrafią korzystać z tych dróg, ale problem pojawia się zimą, bo wtedy nikt nie pcha się autem w góry i wszyscy jadą główną drogą - podkreśla Forias.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ustron.naszemiasto.pl Nasze Miasto